Według informacji ze strony PKZ sylwester w centrum mojego miasta wyglądał będzie w sposób następujący:
21.00 – DVJ KOBE – VISUAL SHOW (pokazy multimedialne połączone z muzyką DJ’ską)
22.30 – ZESPÓŁ THE POSTMAN (Polscy BEATLESI)
00.01 – POKAZ FAJERWERKÓW
00.10 – 01.00 – ZESPÓŁ FEEL
01.00 – ZAKOŃCZENIE
Cała ta impreza ma kosztować podobno 170.000 (słownie sto siedemdziesiąt tysięcy) złotych.
W pierwszym odruchu (chyba tradycyjnie i zgodnie ze swoją naturą) się obruszyłem. Bardzo. Że co to ma być!? Że jaki Feel?! Co to jest za zespół Postman?! A przede wszystkim – że ILE!? I policzyłem sobie zera (nie tylko w kwocie). I nadal byłem zły…
To było wczoraj. Dzisiaj myślę tak:
Z czym właściwie się zżymam i na co psioczę? Że zespoły mi nie odpowiadają? Przecież i tak nie pójdę, więc czemu miałby to być mój problem. Przecież to TYLKO sylwester (impreza, której wyjątkowości swoją drogą nie rozumiem; bardzo natomiast lubię przejść się na drugi dzień po mieście – jest tak fajnie i cicho, a pod murami przemykają skuleni i wylęknieni – nie wiem czemu, ale najczęściej – faceci). Sylwestrowe gwiazdy to przecież (z reguły) wszystko to, co kojarzy mi się z chałturą, więc czemu się denerwuję na dobór repertuaru?
W dodatku to nie jest sylwester z Jedynką czy na wrocławskim Rynku, gdzie poziom dyktuje mniej lub bardziej aktualny trend z Pudelka, a sylwester przed PKZ w Dąbrowie Górniczej. Czego miałbym się tam spodziewać? Celebrytami typy Doda, Rodowicz, DeMono, Kombii – dawno i nie za takie kwoty wynajęci. Poza tym – przyjadą na dni miasta (pewnie za stawkę zbliżoną do tej, którą Feel skasuje 31 grudnia). Swoją drogą – nie wiem, czy ktoś pamięta, że kilka (naście?) lat temu w „Mandarynie” na sylwestrze grał „Boney M”? Dowiedziałem się później, że ponieważ każdy z artystów miał prawa do nazwy, kiedy zespół się rozpadł, powstało kilka „boni-emów” (przy okazji przeżyłem szok, kiedy się okazało, że to zespół niemiecki!) i jeden z nich przyjechał do Dąbrowy (nie wiem, czy był to ten najważniejszy z Bobbym Farrelem).
Kwestia wykonawców na tego typu imprezach zawsze wzbudzała i wzbudzać będzie kontrowersje, w myśl słynnej zasady: jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. I możemy się wkurzać, że Feel na sylwestrze albo Boys na Dniach Dąbrowy. To jest impreza masowa. I jak sama nazwa wskazuje jest dla mas. Nie szukajmy tam więc wyszukanego repertuaru czy koncertów wykonawców alternatywnych. Owszem – jeśli o mnie chodzi – fajnie by było, ale rozumiem, że to inny typ imprezy. Z drugiej jednak strony – kto to właściwie ustalił, że ma być tak, a nie inaczej, bo swoją drogą – Sosnowiec idzie chyba(!) w innym kierunku.
Drażliwa, delikatnie mówiąc, jest też oczywiście sprawa pieniędzy.
170.000 na czterogodzinną imprezę! W moim mniemaniu, oczywiście, grube przegięcie. Zwracam uwagę, że budżet tegorocznego „ZagłębiaWood” wynosił 316,934 złotych. Czyli niecałe dwa razy tyle – za wszystkie koncerty, projekcje, spotkania! Z drugiej jednak strony: nie dość, że to sylwester i chałturnicy mają większe stawki, to jeszcze – czemu dany wykonawca (nie wchodzę z cenę fajerwerków, bo nie mam pojęcia absolutnego) ma nie zażądać (jak wspomniałem moim zdaniem zbyt wygórowanej) takiej, a nie innej kwoty? Ceni się i żąda (patrz przykładowy cennik:
http://www.cennik-artystow.com ).
I chociaż uważam, że jest to przesada (30.000 za godzinny występ to jest naprawdę bardzo dużo pieniędzy!), w gruncie rzeczy życzę mu, żeby zarabiał jak najwięcej! Zwłaszcza, że to (podobno) jedyna taka noc w roku. Kto z artystów, wiedząc, że może dostać 30 tysi, zaproponował by, że weźmie 5? A przede wszystkim ma takie a nie inne stawki, bo wie, że są tacy, którzy zapłacą (tak naprawdę jest to tylko samonakręcający się rynek i interes, a nie jakaś tam Kultura). Szkoda tylko, że nie swoimi pieniędzmi, bo
tu właśnie pojawia się moje nie wiem, czy jedyne, ale na pewno największe zastrzeżenie.
Mówi się bowiem, że impreza jest darmowa, chociaż to nieprawda – zapłaciliśmy za nią w sposób wiadomy i oczywisty. Zadaję sobie jednak pytanie: kto z mieszkańców (w tym wypadku Dąbrowy, ale problem jest ogólnopolski) kupiłby bilet na koncert któregokolwiek z sylwestrowych artystów? Jaki byłby to odsetek tych, którzy pójdą na koncert „darmowy”? Może się mylę, ale może jest też tak, że bez imprez masowych (sylwestrów, festynów i dni miast), finansowanych przez samorządy lokalne (czyli nas) spora grupa artystów(?) nie grałaby nigdzie. Ewentualnie znajdowałaby się w takim samym „andergrandzie”, jak wszyscy ci, którzy przed wszelkimi pałacami kultury nigdy nie wystąpią.